niedziela, 3 maja 2015

Wiadomość o wygranej Zakonu najbardziej uderzyła panią Weasley. No może nie najbardziej, bo Severus Snape bawił się lepiej, ale krzyki Molly usłyszeli wszyscy. Nawet Hagrid ze strachu wpadł do Nory i przez przypadek strącił żyrandol.
 Pani Weasley stwierdziła, że zabezpieczenia w okół domu muszą być dwa razy bardziej wzmocnione, bo Voldemort już raz się odrodził. Na te słowa Harry oburzony uznał, że matka Rona nie wierzy w jego możliwości. Tonks chciała go uspokoić, ale skończyło się na wyzwiskach. Potter nazwał ją Nimfadorą, więc ta śmiertelnie się obraziła. Lupin biegał za nią, by nie zrobiła czegoś głupiego, a Fred z Georgem żartowali sobie z jego "wilczej natury". Ginny na to określenie zakrztusiła się herbatą. Malfoy ( który okazał się być tym dobrym) zaczął rudą klepać po plecach.
 Policzki dziewczyny zapłonęły, czego nie omieszkał skomentować Ron. Wtedy Ginny gdyby mogła to zapadłaby się pod ziemię.
 Luna z uśmiechem patrzyła na czerwoną koleżanką i uznała, że to chrapak krętorogi tak na nią działa. Bill parsknął mówiąc, że to miłość przy okazji popychając swoją żonę. Fleur wsadziła łokieć w jedzenie Nevilla. Zaczęła przepraszać chłopaka, ten tylko kiwał głową zawstydzony. A przecież to nie jego ręka była w owsiance.
 Hermionie omal oczy nie wypadły, tak nimi przewracała. Jednak Granger uspokoiła się widząc Mistrza Eliksirów. Mężczyzna podał jej rękę, a ona bez wahania ją przyjęła. Na widok wyszczerzonego Snape'a Ginny zapomniała o Draco, Fleur strąciła jeszcze sok. Lupin potknął się. Włosy Tonks przybrały kolor różowy. Harry zabierał szczękę z podłogi zapominając zupełnie o lekceważeniu jego mocy. Ron rzucał gromy na Hermionę, a pani Weasley stwierdziła, że Nora jest bezpieczna i bez zaklęć.

Coś dziwnego :)

czwartek, 23 kwietnia 2015

Witaj stary przyjacielu...

Ty i ja, na ostatniej stronie. Jak czytasz te słowa, Rory’ego i mnie już dawno nie ma. Więc wiesz, że mieliśmy dobre życie i byliśmy bardzo szczęśliwi. I ponad wszystko cię kochamy, zawsze. Czasami się o ciebie martwię. Myślę, że kiedy odejdziemy nie będziesz wracać tutaj co chwilę i będziesz samotny, a nie powinieneś nigdy taki być. Nie bądź samotny, Doktorze. I zrób jedną rzecz dla mnie. Jest mała dziewczyna czekająca w ogrodzie. Czeka bardzo długo, więc potrzebuje dużo nadziei. Idź do niej. Opowiedz jej historię. Powiedz jej, że jeśli będzie cierpliwa, nadejdą dni, których nigdy nie zapomni. Powiedz jej, że zobaczy morze i będzie walczyć z piratami. Zakocha się w mężczyźnie, który będzie czekać dwa tysiące lat, aby zapewnić jej bezpieczeństwo. Powiedz jej, że dała nadzieję największemu malarzowi jaki kiedykolwiek żył i ratowała inne planety. Powiedz jej, że to historia Amelii Pond. I tak się kończy 


- Jest to tłumaczenie cytatu, a raczej ostatniej strony z książki Amy-

piątek, 10 kwietnia 2015

Czarny mruk

Świat dla niej znowu się podzielił. Znowu musi wybierać między tym co właściwe, a tym czego chce. Dlaczego to ona musi stawać przed tak trudnym wyborem? Przecież to Harry - właśnie ten- Potter jest wybrańcem świata magii. A do tego pożal się Merlinie w wieku jedenastu lat został Gryfonem, za co przeklęty Albus Dumbledore obdarował go słodyczami z Miodowego Królestwa, a przecież to ona powinna jeść jak Ron czekoladową żabę. Życie jest niesprawiedliwe. Dobra, może i Potter jest tą naszą jedyną nadzieją, może i ma bliznę na czole... okay jest przystojny jak sam Dracon Malfoy, choć tu pewnie Lavender by się spierała. ALE TO HARRY. Sierota wychowany u mugoli. TFU nie wolno ci tak myśleć. Harry jest twoim przyjacielem. Jednak zaczynało ją to denerwować lub co zauważyła Ginny- zaczęła gadać z sensem. O tak Ginewra pokłóciła się z ideałem dyrektora. Stwierdziła, że nie będzie się prowadzić z zakochanym w sobie... i tu podała takie określenia, że wyzwiska Snape'a to przy tym komplementy.
 Zeszłam z tematu. Znowu zapomniałam o czym miałam myśleć. Czasami tak mam, dzięki temu z punktami w moim domu jesteśmy na minusie i z wróżbiarstwa mam Wybitny. Nie mam pojęcia dlaczego, przecież ja tej wariatce nic nie mówiłam. Chociaż wczoraj układ planet się zgadzał z tym co był w podręczniku, mimo że nie widziałam czarnego mruka to wszystko inne było dobrze ustawione.
Ostatnio kupiłam sobie Pufka Pigmejskiego. Żyje raczej krótko, nie to co nargle, które można spotkać w domu Pani Weasley. Hermiona zawsze mi wytykała tą fascynację, ale co się dziwić jak nie widzi większości rzeczy przez swoje włosy. Chociaż lepsze kudły niż pokiereszowane słomki. Mama zawsze mi tłumaczyła, że liczy się osobowość. Teraz w końcu zrozumiałam wygląd Hermiony, ona brała pod uwagę intelekt, jednak trudno jej wychodziło przestrzeganie ustalonych zasad, gdy ja znajdowałam się tuż obok.
 Nieważne. Przecież miałam wybrać, prawda? Tu nawet Harry by się załamał.
-Jak myślisz Anthony? Wybrać szalik koloru Ravenclawu, czy maskę lwa? Nie gram w drużynie, ale kibicuję. W sumie, to jestem za Harrym... ach Cho będzie niezadowolona. Sama nie wiem, może zrozumie? Ty byś zrozumiał?- odwróciła się do chłopaka i jej szczery uśmiech wywołał u kolegi rumieńce.
-Może załóż szalik i maskę?- zaproponował.
-Że też na to nie wpadłam- Luna Lovegood obróciła się z powrotem do lustra. Już zapomniała o czym przed chwilą myślała.

***
Krótka notka. Następna będzie o Doktorze i Amy :D Nie mam pojęcia co dalej z Dramione, ale na pewno się ( kiedyś) pojawi :)

piątek, 27 marca 2015

Szafka Zniknięć ~ incipiens*

 Szedł pomiędzy półkami Pokoju Życzeń. To tutaj spędzał ostatnie miesiące... na szukaniu i naprawie szafki zniknięć. 
-No dalej. Dalej.- uderzył w drewno ze złością.-  Harmonia Nectere PassusHarmonia Nectere Passus...- powtarzał zaklęcie, aż usłyszał pyknięcie. Z duszą na ramieniu otworzył powoli drzwiczki i serce mu zamarło. 
 Żył. Zwierze żyło, a to znaczy, że...
-Nie, nie możliwe- wyszeptał, a od ścian odbił się świergot ptaka. Złapał się za głowę. Powinien poinformować ich o tajemnym przejściu do szkoły. Stracą go jeśli tego nie zrobi. Przecież TO było jego zadanie. 
  Kopnął w rozpaczy mebel i krzyknął. Ściągnął na szkołę niebezpieczeństwo, postąpił samolubnie. 
"On zabije ci rodzine" usłyszał w głowie syk ciotki. Nawet nie wiedział, kiedy po jego policzkach pociekły łzy. Fuknął. On nie płakał. Nie mógł. 
  Ze wstrętem wytarł słony płyn i wybiegł  z komnaty. Boleśnie pragnął ją ujrzeć. Chciał prosić o wybaczenie, za to, że skazał wszystkich na śmierć. 
  Otworzył z rozmachem drzwi Wielkiej Sali i przystanął w progu. 
Uczniowie Hogwartu beztrosko rozmawiali i śmiali się. Nie byli świadomi nadchodzącej wojny. 
Przejechał po nich wzrokiem i w końcu ją zobaczył. Teraz mógł uwierzyć, że wszystko będzie dobrze, że on przeżyje. Bo co do tego, że ona przetrwa to starcie nie miał wątpliwości. Będzie ją chronił... do końca. 
 Zrobił krok w jej stronę, ale nagle oprzytomniał. Przecież ona go nienawidziła. 
-Hermiona Granger- powiedział. Ich oczy się spotkały. A on ją kocha.

-No proszę proszę... szlama Granger- chłopiec o blond włosach wpatrywał się w czerwoną twarz gryfonki.
-Spadaj- parsknęła i chciała go obejść, jednak on jej nie pozwolił.
-Uważaj- zbliżył się- rzeczy czasem znikają. Ludzie też- zagroził. Dziewczyna uniosła głowę.
-Więc na co czekasz?- zmarszczyła brwi i już jej nie było.

-Draco- wyczytał z jej ust i uśmiechnęła się.

***
*incipiens- początek


czwartek, 19 marca 2015

Niewybaczalne

-Jestem Hermiona Granger. A… ty?
-Ron Esley, a tu Arry Potter- Dziewczyna z uniesionymi brwiami taksowała wzrokiem rudego chłopaka, który pchał do buzi fasolki wszystkich smaków.
-Harry Potter- poprawił chłopiec w okularach. Czarnowłosy myślał, że Hermiona się udławi własną śliną, krzyknie, że to chłopiec-który-przeżył. Jednak nic takiego nie nastąpiło.
-Co robicie?- wpakowała się do przedziału- Ja szukam żaby Nevilla Longbottoma. Jest strasznie zdenerwowany, a babcia nie może o tym wiedzieć… podobno kupili ją na Nokturnie.
-Babcię?- spytał głupio Ron.
-Żabę! Nie chcę być wścibska ale…
-Dziewczyno wtargnęłaś do tego przedziału i zasypujesz nas gradem pytań… i tak będziesz wścibska -Wesley przegryzł gumowego żelka.
-Ale masz coś na nosie- skończyła zdanie.
-Co to jest Nokturn?- teraz Granger zwróciła się do Harrego.
-Dzielnica na ulicy Pokątnej- już miała mówić dalej gdy pociąg zwolnił.
-Chyba dojeżdżamy do Hogwartu- sapną Ron, Hermiona zdenerwowana wyszła.
-Totalnie walnięta- stwierdził rudy i zajął się otwieraniem magicznej karty.


Teraz gdy klęczał przed ciałem Dumbledora, gdy Hermiona płakała w ramię Ginny, a Ron z przerażeniem na twarzy trzymał dłoń Luny. Teraz gdy świat magii stracił swojego przywódcę, chłopiec- który – przeżył już nie czuł potrzeby szukania horkruksów. Chciał być niewidzialny, osunąć się w nicość.
            I nagle naszła go myśl. Został oszukany. Oszukany w najgorszy z możliwych sposobów.
-Malfoy- warknął. Tłum uczniów poruszył się niespokojnie. Lecz dlaczego Draco Malfoy miał zostać uznany za winnego? Nie mógł, on nie miał wyboru. Inaczej Voldemort by go zabił. Ale wojna tego od nas wymaga. Stawiamy swoje życie ponad wszystko inne.
            Harry w otępieniu wstał.
-Potter- profesorka od transmutacji położyła mu dłoń na ramieniu.
-Mogłem to przerwać- wydusił z siebie.- Mogłem ich zabić pierwszy. Ale on mi kazał. Oboje mi kazali tam siedzieć- tłumaczył, a Minerwa nie wiedziała o co chodzi- KAZAŁ MI PATRZEĆ JAK UMIERA!- Harry nie wytrzymał-  TO MIAŁEM BYĆ JA!- zaczął sobie wyrywać włosy. Miał tylko siedemnaście lat. Dlaczego to właśnie od niego zależało życie tak wielu istnień?
-Uspokój się- szepnęła mu do ucha Cho. Chciał ją odepchnąć. Przecież narażał jej rodzinę na śmierć.- Patrz- rozkazała czarnowłosa, a Harry z niechęcią odwrócił się. To co zobaczył za parło mu dech w piersiach. Wszyscy profesorowie i uczniowie Hogwartu wypuszczali białe iskry z różdżek. Nitki z wdziękiem wzbijały się do góry i znikały na czarnym niebie.
            Dostrzegł jeszcze coś. Wiarę i nadzieję. Każdy z osobna kochał dyrektora. Chcieli wygrać wojnę, aby wysiłki Dumbledora nie poszły na marne.
-Piękne, prawda?- nie wiedział czy mówi to Cho, czy Luna. Za bardzo uderzyła go myśl, że on zwątpił. Stał się samolubny.
-Prawda- powiedział w przestrzeń. Uniósł magiczny patyk, a z jego końca wystrzeliła smuga światła. 

niedziela, 22 lutego 2015

Dawno, dawno temu...




Dawno, dawno temu jeszcze w czasach trzeciej ery, gdy śródziemie podzielone było na krainy- żył sobie pewien hobbit, który postanowił uratować świat. Wołali na niego Frodo Baggins.
            Frodo został posiadaczem potężnego pierścienia. Piękny i magiczny przedmiot przeżył wielkie dzieje, a jego pan odrodził się i zapragną go. Pan Baggins chcąc szczęścia i spokoju wyruszył na wyprawę w nieznane, aby zniszczyć obrączkę mroku.
            I tak hobbit, najmniej oczekiwana istota podążyła do Góry Przeznaczenia, aby wypełnić wolę dobra i skazać zło na potępienie. Frodo, jednak nie był sam. Otoczony wspaniałymi ludźmi walczył, kradł chwałę w ciemnych czasach i dalej szedł, bo cel był blisko.
            W ostatecznym starciu miał przy sobie przyjaciela. Samwise Gamgee chronił go przed jego własnym strachem i dawał mu nadzieję. Wspominał dom i trawę. A trawa w Shire na wiosnę, była naprawdę zielona i pachnąca. Kwiaty kwitły, drzewa lśniły w słońcu, a ogródek mienił się wszystkimi kolorami tęczy.
            Obraz poprzedniego życia zwyciężył. Frodo nie chciał stracić piękna Hobbitowa.
Dzielnie mknąc po skałach, ogniu i bólu, uzyskał to o co tak zawzięcie walczył. Pierścień władzy spalił i pozostał tylko popiół.
Światło objęło śródziemie. Bo najmniejsza z oczywistych osób, niewinna i czysta, zmieniła bieg przyszłości. A przyszłość leżała w rękach Froda, który okazał się być najpotężniejszą istotą, bo wierzył, wiara potrafiła go naprowadzić i wiara pozwoliła mu dokończyć zadanie. 

niedziela, 15 lutego 2015

FILIA MUNDUM



Świat istniał przed magią. Świat rodził przed magią i świat stał się potężny bez magii. Ale kiedyś ów magia musiała przyjść na świat. Nie zrodziła się ona z ziemi ani powietrza. Nie została również zesłana z niebios lub piekieł.
Magia powstała w dziewczynce. Mówili, że stworzonej ręką natury. Nazywała się Filia Mundum, co znaczyło Córka czysta.
Filia miała białe myśli. Jej twarz jaśniała radością, a oczy płonęły dobrem. Chciała czynić wielkie rzeczy. Dziewczynka pragnęła światła, a światło pragnęło się ujawnić.
            Wyobrażała sobie, że lata i sprawia, że ludzie się uśmiechają. Jej niewinne myśli stały się motywem i prawdą.
            Pewnego dnia sprawiła, że drzewo odżyło. Nakarmiło się mną, mówiła. A jeszcze innego, że ptaki były jej posłuszne. Ten świat wciągną ją bez reszty. Dziewczynka stała się kolebką, iskrą. Jako jedyna znała się na czarach.
            Jednak dorosła i wyzbyła się dziecięcej wyobraźni. Przestała pielęgnować swoją magię, a ona uschła.
            Bowiem nie wiedziała, że ona tą magię stworzyła i uczyniła ją prawdziwą.
Czary to nie tylko słowa, ale i też czyny. A czynów ogromnych dokonał niejeden, ale tylko niektórzy potrafili utrzymać to brzemię.  



Szablon - Nikumu
Grafika - Zerochan.