Dawno, dawno temu jeszcze w czasach trzeciej ery, gdy
śródziemie podzielone było na krainy- żył sobie pewien hobbit, który postanowił
uratować świat. Wołali na niego Frodo Baggins.
Frodo
został posiadaczem potężnego pierścienia. Piękny i magiczny przedmiot przeżył
wielkie dzieje, a jego pan odrodził się i zapragną go. Pan Baggins chcąc
szczęścia i spokoju wyruszył na wyprawę w nieznane, aby zniszczyć obrączkę
mroku.
I tak
hobbit, najmniej oczekiwana istota podążyła do Góry Przeznaczenia, aby wypełnić
wolę dobra i skazać zło na potępienie. Frodo, jednak nie był sam. Otoczony
wspaniałymi ludźmi walczył, kradł chwałę w ciemnych czasach i dalej szedł, bo
cel był blisko.
W
ostatecznym starciu miał przy sobie przyjaciela. Samwise Gamgee chronił go
przed jego własnym strachem i dawał mu nadzieję. Wspominał dom i trawę. A trawa
w Shire na wiosnę, była naprawdę zielona i pachnąca. Kwiaty kwitły, drzewa
lśniły w słońcu, a ogródek mienił się wszystkimi kolorami tęczy.
Obraz
poprzedniego życia zwyciężył. Frodo nie chciał stracić piękna Hobbitowa.
Dzielnie mknąc po skałach, ogniu i bólu, uzyskał to o co tak
zawzięcie walczył. Pierścień władzy spalił i pozostał tylko popiół.
Światło objęło śródziemie. Bo najmniejsza z oczywistych osób, niewinna i
czysta, zmieniła bieg przyszłości. A przyszłość leżała w rękach Froda, który
okazał się być najpotężniejszą istotą, bo wierzył, wiara potrafiła go
naprowadzić i wiara pozwoliła mu dokończyć zadanie.